Witam!
Przez wiele lat zmagałam się z przewlekłą postacią trądziku (a nawet nie wiedziałam,że go mam) i postanowiłam opisać tutaj swoją historię. Być może ktoś też zaczyna walczyć z podobnym problemem i przyda mu się kilka informacji. Ja czekałam ponad 14 lat, żeby dowiedzieć się, co mi w ogóle dolega. Dziś mam 27 lat i mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze do wyleczenia.
Na początku nie był to dla mnie nawet trądzik, tylko bolące, podskórne "gule", pojawiające się od czasu do czasu (średnio raz na miesiąc). I jakoś można było z tym wytrzymać, tym bardziej, że w podstawówce dużo osób zmagało się z problemami skórnymi i nie było w tym nic dziwnego. Niestety, po kilku latach zaczęło mi to doskwierać coraz bardziej, ponieważ moje "guzki" wychodziły ze zdwojoną siłą. Co więcej, z roku na rok przybierało to gorszą formę. "Guzki" zaczęły pojawiać się częściej i nie znikały tak szybko jak na początku. Bywało, że taki stan utrzymywał się nawet przez....6 do 8 miesięcy! Dodam, że były to twarde, wypukłe, bolące gule, nie dające się za żadne skarby wycisnąć. Nie będę pisać o bliznach, które po tym zostawały :( Wszystko jednak zwalałam na złą dietę (jak to na studiach bywa), spadek odporności, niewysypianie się, zimno. Rok temu niestety musiałam wziąć nawet zwolnienie z pracy na kilka dni, ponieważ jeden z "guzków" umiejscowił się na środku czoła, a potem zaczął rozlewać na nos i powieki. Wyglądałam strasznie, jakby wyrosło mi na środku twarzy trzecie oko! I wtedy wybrałam się do mojego lekarza rodzinnego. Hmm... niestety nie był to dobry wybór. Lekarz przepisał mi jakąś miksturę do przemywania twarzy na bazie alkoholu salicylowego, która wszystko niestety pogarszała. Zmienione miejsca stawały się czerwone i dużo, dużo większe.
Co więcej, od kilkunastu lat przetłuszczały mi się i wypadały włosy (w dość znacznej ilości). Wtedy nie sądziłam, że obydwie sprawy maja ze sobą coś wspólnego. A jednak....
W trakcie mojego leczenia na własną rękę, wykupiłam z apteki chyba wszystkie dostępne leki bez recepty, suplementy diety na poprawę stanu cery i włosów, kremy, żele, szampony itd. Efekt? jak to z suplementami bywa - krótkotrwały :( ale nie poddawałam się i kupowałam coraz to droższe specyfiki apteczne. Cudowałam też z wizytami u kosmetyczki: oczyszczanie, kwasy AHA itp. Nic długotrwale nie działało. Nawet nie chcę wiedzieć ile wydałam na to pieniędzy. Zamawiałam zagraniczne produkty, w tym pudry i podkłady, które miały zapewnić świeżą cerę przez kilka godzin. Niestety i one się nie sprawdziły, twarz już po 2 - 3 godzinach była tłusta. A włosy jak wypadały, tak wypadają do dziś...
Niedawno doszłam do wniosku, że trzeba coś z tym problemem zrobić. Wybrałam się do dermatologa. Żałuję tylko, że tak późno. Nie wiem co mnie powstrzymywało. Chyba brak zaufania do lekarzy... Wiadomo jak to jest... większość woli leczyć niż wyleczyć. Co do wizyty - w gabinecie dowiedziałam się, że mam duży łojotok, a moje "bolące gule" to nic innego jak trądzik guzkowy! I znalazła się też przyczyna wypadania włosów. Przetłuszczanie się skóry głowy osłabia cebulki włosów i sprzyja ich wypadaniu. Pani dermatolog stwierdziła, że skoro żadne metody dotąd na mnie nie podziałały, to nie będzie mnie niepotrzebnie męczyć antybiotykami dermatologicznymi i od razu przepisze mi tzw. lek ostatniej szansy - izotek (
izotretynoinę). Oczywiście przed tym musiałam wykonać badania krwi (morfologia, cukier, AspAT, ALAT, bilirubina, cholesterol całkowity, HDL, LDL, trójglicerydy). Badania takie należy wykonać przed, w trakcie i po zakończeniu leczenia.
Dziś trzeci dzień brania izoteku, mam nadzieje, że ten lek zadziała :) To moja ostatnia deska ratunku. Czy ktoś zmagał się z podobnym problemem?